Kliknij tutaj --> 🫎 cała prawda o zdradzie

#NieIdzmyNaTaWojne #StopAmerykanizacjiPolski #ZeroWrogowWsrodSasiadowPolecam Kanał Dr Leszka Sykulskiego: https://www.youtube.com/c/LeszekSykulskiTV/videos# Leo. W tej muzycznej komedii o dorastaniu opowiadającej o ostatnim roku szkoły podstawowej widzianym oczami klasowego zwierzaka Adam Sandler jest jaszczurką o imieniu Leo. Georgia i jej dzieci, Ginny i Austin, przeprowadzają się do innego miasta, żeby zacząć wszystko od nowa. Przekonują się jednak, że początki bywają trudne. Nikt nie funkcjonuje na zasadzie dobrowolnego wyłączania emocji. Za zdradą zawsze idzie poczucie winy. Prędzej czy później w kłótni wyjawimy ten sekret. A ja nie wyznaję zasady, że "prawda nas wyzwoli". Są rzeczy, których lepiej w związku nie mówić. Nie zdradza się z pozycji bycia szczęśliwym i zaspokojonym. Testerka wierności to osoba, która na zlecenie partnera, podejmuje próby uwodzenia drugiej osoby, aby sprawdzić, czy ta ostatnia jest wierna. W większości przypadków testerami są kobiety, ale nie brakuje również mężczyzn. To zadanie wymaga umiejętności obserwacji, zrozumienia psychologii i zdolności do bycia przekonującym w Mówiło się o zdradzie. Jaka jest prawda? MK 09.01.2017 17:10. Cichopek cała błyszcząca, Klimentova w koronkach; 19:21 Zenek Martyniuk utrzymuje syna? Prawda wyszła na jaw; Site De Rencontre Algerien En Ligne. Zdrada – dla jednych nic wielkiego, dla innych koniec relacji. Choć ma wiele wymiarów, głównie kojarzymy ją z typowym skokiem w bok. Między innymi o tym, jak zdradzamy i jak radzić sobie ze zdradą, rozmawialiśmy z psychologiem i trenerem umiejętności psychospołecznych Klaudią Klukowską. Patrycja Pupiec: Jak wyczuć zdradę? Czy to w ogóle możliwe? Na jakie aspekty w zachowaniu partnera powinniśmy zwrócić uwagę? Klaudia Klukowska: Kolczyk znaleziony w samochodzie, telefony w środku nocy, zapach perfum na czyimś ubraniu czy ślad szminki – w takich przypadkach automatycznie włącza nam się sygnał alarmowy, ale... Istnieją też znacznie subtelniejsze oznaki, że coś może być nie tak. Zdrada zawsze jest jakąś zmianą w życiu, a jedna zmiana często pociąga za sobą kolejne. Mogą pojawić się więc zmiany w zachowaniu – na przykład mężczyzna, który do tej pory chodził w dwóch parach spodni, teraz poszerzył swoją garderobę, nagle zaczyna dbać o wygląd, dużo czasu spędzać w łazience, pucować się, szorować, robić fryzurę. Takie zmiany mogą dać do myślenia. Choć romans pociąga za sobą zmiany w codziennym funkcjonowaniu, to nie ma tu jednego uniwersalnego scenariusza. Często osoba zdradzająca zaczyna być w domu poirytowana, obojętna. Na przykład mężczyzna miał dla swojej partnerki więcej czasu. Był otwarty na rozmowy, uczestniczył w życiu rodzinnym, a nagle zaczyna tego unikać. Z drugiej strony może mieć wyrzuty sumienia albo starać się zatuszować swoją zdradę, zrekompensować swoje zachowanie, więc zaczyna bardziej się starać, przynosi kwiaty, kupuje prezenty bez okazji, chociaż nigdy tego nie robił, jednak wspólnym mianownikiem tych zachowań jest właśnie zmiana. Jakie są główne powody zdrad? Dlaczego ludzie zdradzają? W pracy jako psycholog często mam okazje obserwować pewne powtarzalne schematy. Czasami wiążemy się z partnerem, który ma osobowość poszukującą wrażeń. Nie zawsze widać od razu, że mamy do czynienia z tym typem osobowości. Często taka osoba wchodzi w związek, a nie przepracowała swoich problemów, ponieważ cechą charakterystyczną takich osób jest nieustanne poszukiwanie adrenaliny. I dla niektórych tą adrenaliną może być pozazwiązkowy romans. W związku z partnerem o tego typu osobowości możemy stawać na rzęsach i starać się, żeby układało się jak najlepiej, ale paradoksalnie im będzie lepiej w domu, tym gorzej, bo taka osoba, tym bardziej będzie chciała uciec od tej stabilizacji. To naprawdę trudny przypadek, bo podłoże osobowościowe jest na tyle silne, że niezależnie od tego, z kim wejdzie w związek, po prostu czasem może nie być w stanie stworzyć monogamicznej relacji. Natomiast jeżeli przejdziemy do samych schematów, które pojawiają w związkach, gdzie żaden z partnerów nie ma zaburzeń osobowościowych, to często zdrada wynika z niskiego poczucia własnej wartości i takim romansem chcemy się dowartościować. Mężczyźni często tłumaczą, że to partnerki sprawiają, że czują się wykastrowani, bo cokolwiek nie zrobią, zawsze spotkają się z krytyką, a romans spowodował, że czują się seksowni, kochanki nie boli głowa, nie ma tej codziennej domowej monotonii. A samotność? Niestety, to znak naszych czasów, że coraz więcej ludzi czuje się samotnych w związkach. Wiele związków nie kończy się z różnych przyczyn, bo na przykład łączą ich różne profity, kredyt, dom, dzieci. Co więcej, pozostaje przyzwyczajenie. Ludzie w takich przypadkach są ze sobą, bo rozstanie zbyt wiele by ich kosztowało energetycznie, psychicznie, emocjonalnie, również finansowo, choć związek nie jest już tym, czego dana osoba poszukuje, nie czuje miłości i uczuć pożądania. Dąży do szukania tych rzeczy poza związkiem. Zresztą często z pewnym milczącym przyzwoleniem drugiej strony. Popularny kryzys wieku średniego także może powodować większe pragnienie skosztowania zakazanego owocu. Pamiętajmy także, że to mit, że kryzys wieku średniego dotyka tylko mężczyzn, bo i kobiety nie są na niego odporne. Kryzys wieku średniego wiąże się z tęsknotą za młodzieńczymi latami, kiedy dopiero wszystko się zaczynało, było świeże, beztroskie i nie "na zawsze". Wspomina się pierwsze randki, romanse, namiętności i wtedy rodzi się pokusa. Zdrada może mieć wiele wymiarów - to nie tylko seks poza związkiem, tylko w pewnym sensie złamanie pewnych ustaleń/partnerskiej umowy, prawda? Tak, jak najbardziej. Zdradę z reguły kojarzymy z romansem – ktoś wyjeżdża w delegację, gdzieś, gdzie nikt nie zobaczy go z kochanką lub kochankiem. Ale nawet pod względem semantycznym zdrada ma szersze znaczenie. Jest pewnego rodzaju oszustwem, złamaniem danej obietnicy, ustaleń podjętych w kluczowych dla jednostki kwestiach. Istnieje przecież także pojęcie zdrady emocjonalnej. I ta zdrada może boleć równie mocno, jak typowy skok w bok. Jak zdradza kobieta, a jak mężczyzna? Czy w ogóle można mówić o jakichkolwiek różnicach w przypadku zdrady? To ma podłoże w ewolucji. Podejście kobiet do seksu i mężczyzn jest różne. Nasze geny, mózg, organizm się różnią. Kobieta jest w ciąży, połogu, przechodzi laktację. W praczasach poszukiwała mężczyzny, który będzie na tyle stały w uczuciach, by w tym trudnym okresie zapewnić jej byt i opiekę. Mężczyzna mógł być tu, kolokwialnie mówiąc, bardziej beztroski. Czasy się zmieniły, ale nasze geny i mózgi ukształtowane w toku ewolucji, wolniej poddają się zmianom. Stąd też, kobiety większą wagę przywiązują do duchowego, emocjonalnego aspektu relacji. Żeby przetrwać i zapewnić jak najlepsze warunki dzieciom, musiały bardzo starannie wybrać partnera i brać pod uwagę jego dojrzałość do związku. Kobiety łączą seks z emocjami. Oczywiście tutaj też nie należy generalizować. Ale mówimy o takich głównych trendach, czyli nie znaczy to, że każdy jest taki. Mężczyznom z kolei zawsze łatwiej było oddzielać seks od emocji – mogą więc zdradzać czysto seksualnie. Dlatego tak często zdradzający mężczyzna chce powrotu do żony, zostawia kochankę, choć jej obiecuje, że porzuci żonę, a tak naprawdę później zastąpi kochankę inną kobietą. Po prostu traktują romans czysto rozrywkowo. A kobietom nie przychodzi łatwo oddzielić zdradę od emocji. Czy winnemu zdrady jest zawsze zdradzający? Często mówi się, np. przy rozwodzie "wina leży po obu stronach", "choć jedna strona zdecydowała się odejść, to miała ku temu poważne powody". Czy takie tłumaczenie zdrady jest w porządku? Należy podkreślić, że zdrada nigdy nie jest OK. To tak jakby powiedzieć, że kobieta została okradziona i sama sobie jest winna, bo nie zamknęła torebki. Zawsze jestem przeciwna przerzucaniu winy na ofiarę, a tak często postępują matki, które mówią córkom "nie potrafiłaś go przypilnować, nie zajmowałaś się domem, więc odszedł". Te słowa mają przecież określony przekaz. Są bardzo krzywdzące, bo zdrada nie jest w porządku, jest po prostu oszustwem, które może zranić. Oczywiście zdrada ma swoje przyczyny, często leżące w tym, że para nie może dojść do porozumienia. Dlatego tak ważne jest, by odpowiednio wcześniej zacząć pracować nad poprawą sytuacji. Warto rozmawiać o wszystkim, co nas boli, co nie gra, bo kiedy to zacznie eskalować, mogą pojawić się naprawdę poważne problemy związane z relacją. Jak poradzić sobie ze zdradą? Wyjaśnia Klaudia Klukowska psycholog, trener umiejętności psychospołecznych. Wielu ludziom trudno jest spojrzeć obiektywnie na relację, ale czy zdrada przynosi jakiekolwiek pozytywne skutki – indywidualne i dla obu stron? To jest trochę podchwytliwe pytanie. Z pewnością zdradzający czerpie ze zdrady pewne profity. Inaczej, zwyczajnie nigdy nie podjąłby romansu. Zdradzamy, ryzykujemy własnym związkiem, ale w tym momencie, kiedy z kimś się zabawiamy w łóżku i pijemy szampana, jest super. Natomiast pytanie, czy te profity, które przynosi nam zdrada, są warte konsekwencji, jakie ponosimy? Warto to sobie postawić na szali i określić, czy gra jest warta świeczki. W przypadku toksycznego związku, gdy dochodzi do zdrady, a w jej wyniku rozpadu relacji - tak czy siak, pojawia się bolesne rozstanie. Warto działać zawczasu i sprawdzać, co się dzieje w tym związku, szczególnie kiedy jest to coś złego, nad czym powinniśmy popracować. Na skutek pracy dojdziemy do wniosku, że albo jesteśmy w stanie się dogadać, coś stworzyć i razem budować, albo nie. Jednak, jeśli stwierdzimy, że nie, to będzie decyzja, która jest skutkiem naszej wspólnej pracy, rozmów, naszych rozważań nad związkiem, kiedy już wszystkie alternatywy zostały wyczerpane. Wtedy mamy świadomość, że odchodzimy z czystą kartą, że zrobiliśmy, co mogliśmy, że to nasza wspólna decyzja i odchodzimy, bo tak zadecydowaliśmy, a nie musimy. Zdrada to zawsze będzie ostre cięcie, przejście przez ból, ale oczywiście – lepiej, żeby toksyczny związek się zakończył, niż trwał. Natomiast bardzo często zdarza się tak, że osoba zdradzona już po rozstaniu wcale nie oddycha z ulgą, tylko jeszcze przez długi czas przechodzi swoją żałobę i ponosi konsekwencje tej zdrady. Zdrada bardzo wpływa na osobę zdradzoną. Bardzo często niszczy jej poczucie własnej wartości. W kolejnych relacjach osobie zdradzonej trudniej zaufać, pojawiają się nawet lęki "może mnie też zostawi, może mnie zdradzi?". Nawet może pojawić się tzw. samospełniająca się przepowiednia, że tak bardzo się czegoś obawiamy, tak intensywnie nad tym myślimy, że czasami zupełnie nieświadomie prowokujemy, przyciągamy te nasze obawy. Jak poradzić sobie po zdradzie? Czy zdradę można skutecznie przepracować bez pomocy eksperta? Warto dać sobie czas. Pogodzenie się ze zdradą może przypominać żałobę. Czasami po zdradzie następuje rozstanie, czasami dwoje ludzi zaczyna nad sobą pracować. Ale nawet jeśli dalej chcemy budować relację z osobą, która nas zdradziła, to zawsze to będzie coś nowego. Tamten związek już nie istnieje, straciliśmy go w takiej formie, do jakiej byliśmy przyzwyczajeni, dlatego na początku warto dać sobie chwilę na przeżycie uczuć, które się pojawiają, a nie spychać je pod dywan. Kumulacja emocji, do której doprowadzimy, gromadząc i gromadząc te negatywne uczucia, stworzy pewną bańkę, które kiedyś w bolesny sposób pęknie. Podobnie jak żal po zmarłych - żałoba po utracie też ma swoje etapy. I kiedy dojdziemy już na koniec tego procesu, to w końcu pojawi się akceptacja tego, co się stało. Jednak, kiedy po jakimś czasie nadal tylko siedzimy i płaczemy, nie możemy skupić się na pracy, normalnie funkcjonować, to warto zasięgnąć opinii specjalisty. Każdy w swojej głowie jest w stanie określić, jak sobie radzi. Na początku jest najgorzej i to jest jasne, jednak nasza psychika i ciało jest bardzo mądre, bo daje nam sygnały, wystarczy ich tylko posłuchać. Jeśli coś w nas mówi "już nie daję rady", to nie zgrywajmy chojraka, że sobie poradzimy. Spróbujmy wsłuchać się w siebie i jeśli czujemy tę bezradność po rozstaniu, to warto pójść na tzw. interwencję kryzysową. To nie jest długo trwająca terapia, tylko pomoc psychologiczna nastawiona na konkretny problem w danym momencie. To pomoże nam przeżyć to traumatyczne wydarzenie. Ale jeśli już od rozstania minęło trochę czasu, a my nie dajemy sobie z nim rady nadal, czujemy, że coś tam jeszcze w nas tkwi, to warto rozważyć regularną psychoterapię, na której różne problemy będziemy omawiać ze specjalistą. Jeśli po zdradzie nadal chcemy budować związek, to również warto pójść wspólnie na terapię par. Musimy rozmawiać, otwarcie mówić o swoich potrzebach, oczekiwaniach, zdaniach. Konfrontować się na bieżąco. Związek to też pewien proces, który ma swoją dynamikę, to żywy organizm – w nim cały czas coś się dzieje. Zawsze będą pojawiać się górki i dołki, ale tak długo, jak jest obustronna chęć rozmowy i chęć rozwiązywania czegoś wspólnie, tak długo jest szansa, że wszystko się rozwiąże, pomyślnie i uda się pokonać zaistniałe problemy. Przeczytaj inne artykuły z cyklu #wzwiązku: #wzwiązku. Miłość pochłania bez reszty, więc jak wpływa na nasze zdrowie? #wzwiązku. Socjolożka o presji na związki: Dzisiaj w miłości jest nam trudniej niż naszym rodzicom i dziadkom #wzwiązku. Powrót po rozstaniu. Co warto przemyśleć, jeśli rozważamy powrót do byłego partnera? *W sieci pojawiło się szokujące nagranie nagiej kobiety na środku ulicy w Nowym Jorku. *Okazało sie, że pokazywało ono zemstę mężczyzny, który przyłapał żonę na zdradzie. Miała ona rozsyłać nagie zdjęcia za pośrednictwem sieci. Kobieta na filmie zapewnia, że nie spała z żadnym z adresatów tych przesyłek. Zemsta była okrutna, bo zdradzony partner wyszedł z założenia, że jeżeli tylu mężczyzn widziało jego partnerkę nago, to może zobaczyć także całe zostało umieszczone na gdzie obecnie ma ponad 104 tysiące wyświetleń. Poniżej ocenzurowane wideo z angielskimi napisami. Strona główna Media Cała prawda o „Okrągłym stole”, III RP, BOLKU Wałęsie, Kiszczaku, Jaruzelskim i... Zaufanie, to podstawa każdego związku. Czasami jednak w nasze życie wkradają się wątpliwości. Nie jesteśmy przekonani, co do wierności naszych partnerów, albo mamy dziwne przeczucie. Pewien detektyw, który od lat zajmuje się zdradami małżeńskimi sporządził listę sygnałów, które mogą świadczyć o tym, że nasi bliscy mają coś na sumieniu… Tajniki pracy Thomas Martin jest prywatnym detektywem, pochodzącym z Kalifornii. Od 40 lat zajmuje się śledzeniem niewiernych małżonków. Obecnie prowadzi firmę Investigative Service i pisze książki. W jednej z nich, pt. „Seeing Life Through Private Eyes” sporządził listę dwudziestu sygnałów, które mogą świadczyć o zdradzie. Jak ostrzega Martin: Jeśli zauważyłaś u swojego partnera jeden lub dwa sygnały, nie ma powodów do obaw. Ale jeśli zaznaczyłaś cztery albo więcej – zacznij się martwić Poniżej znajduje się lista sygnałów, z którymi detektyw spotykał się najczęściej. Sygnały, które mogą świadczyć o zdradzie: 1. Zmiana przyzwyczajeń. 2. Wcześniejsze wychodzenie z domu i późniejsze powroty. 3. Delegacje z pracy. 4. Nieobecność w czasie świąt i rodzinnych wakacji. 5. Rosnąca liczba nadgodzin. 6. Niewyjaśnione wydatki. 7. Sekretne konta w mediach społecznościowych lub e-mail. 8. Ukrywanie wyciągów z kart. 9. Wyjątkowa dbałość o wygląd. 10. Trop kogoś innego, np. szminka na kołnierzyku, zapach perfum. 11. Kupowanie prezentów, których nie widziałaś. 12. Niewyjaśnione znaleziska, np. prezerwatywy w aucie, opakowania po jedzeniu na wynos. 13. Zapisanie się na siłownię. 14. Nieodebrane telefony z nieznanych numerów. 15. Zakodowane albo sekretne wiadomości i SMS-y. 16. Mniej seksu w związku. 17. Wykręcanie się i defensywność. 18. Oczywiste kłamstwa. 19. Drażliwość i burzliwy nastrój. 20. Niechęć do niezapowiedzianych spotkań. Najważniejszy sygnał Jest jednak coś, co ma większe znaczenie niż cała ta lista – to intuicja. Sam Martin uważa, że ludzie są w stanie niemal ze stuprocentową pewnością określić, czy ich najbliżsi mówią prawdę, czy coś ukrywają. Zbliżająca się 75 rocznica mordu w Jedwabnem staje się tym lepszą okazją do podsumowania dotychczasowych efektów badań tej zbrodni i ich nagłaśniania. Niestety ta ostatnia sprawa wygląda szczególnie fatalnie dla Polski. W świecie powszechnie zwyciężyła narracja Jana Tomasza Grossa, obciążająca Polaków za rzekome sprawstwo tej zbrodni. Co więcej, pomimo ustaleń bardzo połowicznej przerwanej ekshumacji przeważająca część zagranicznych autorów podaje zafałszowaną przez Grossa ilość żydowskich ofiar w Jedwabnem, tj. 1600 osób, a nie 350-400, jak ustalono w czasie ekshumacji. Przykładowo podam, że nawet znany historyk francuski prof. Daniel Beauvois, doktor honoris causa uniwersytetów Wrocławskiego, Warszawskiego i Jagiellońskiego podał w swej wydanej w 1995 r. „Histoire de Pologne” fałszywą liczbę 1600 osób w Jedwabnem. Co sprawiło, że za granicą zatriumfowała tak krzywdząca dla Polski fałszywa narracja J. T. Grossa? Złożyło się na to kilka czynników. Pierwszym z nich była szkodliwa postawa pierwszego szefa IPN-u Leona Kieresa, który wspierał tezy Grossa. Drugim czynnikiem był fakt, że przez cztery lata rządów SLD i i osiem lat Platformy Obywatelskiej nie dbano o jakiekolwiek zasady polskiej polityki historycznej i jakąkolwiek obronę prawdy o historii Polski. Po trzecie, i to jest też bardzo ważny czynnik – w pierwszych latach po ogłoszeniu książki J. T. Grossa „Sąsiedzi” zbyt mało polskich historyków i publicystów wystąpiło z odważnym otwartym potępieniem wbrew „poprawności politycznej” tej jawnie oszczerczej, wręcz hochsztaplerskiej książki żydowskiego socjologa. Wśród tych, którzy otwarcie wystąpili przeciw kłamstwom Grossa przytoczę takie nazwiska jak prof. Tomasz Strzembosz, dr Piotr Gontarczyk. dr Leszek Żebrowski, profesor Marek Wierzbicki, dr Sławomir Radoń, prof. Krzysztof Kawalec, prof. Tomasz Szarota, dr Adam Cyra, prof. Ryszard Bender, dr, a później profesor Bogdan Musiał. Wystąpiłem również ja w 2001 r. z pierwszą naukową książką demaskującą kłamstwa Grossa pt. „Sto kłamstw Z kręgów polonijnych zaś trzeba odnotować stanowczą krytykę kłamstw Grossa przez prof. Ivo C. Pogonowskiego, dr, a później prof. Marka Jana Chodakiewicza, prof. Johna Radziłowskiego i Ryszarda Tyndorfa. Było to jednak o wiele za mało, by przeciwstawić się ogromnej skoordynowanej wrzawie bardzo silnego lobby żydowskiego w Polsce. o którym szerzej jeszcze później wspomnę. Zafałszowania wokół mordu w Jedwabnem Od momentu opublikowania „Sąsiadów” Grossa w 2000 r. wiele kwestii w tej książce wydawało się całkowicie nieprawdopodobnych i wzbudziło natychmiastowe kontrowersje. Szczególnie nieprawdopodobna wydała się podana przez Grossa liczba 1600 Żydów, którzy mieli być spaleni w jednej stodole. Wątpiono, czy jakakolwiek stodoła mogła pomieścić taką ilość ofiar. Ekshumacja w Jedwabnem dowiodła później, że w rzeczywistości zginęło tam nie 1600 Żydów, lecz około 350-400. Od początku podważano twierdzenie Grossa, że zbrodnia została popełniona całkowicie przez Polaków, bez jakiegokolwiek aktywnego udziału Niemców w sytuacji, gdyż było to na terenie okupowanym przez Niemców. W czasie, gdy Polacy nie mogli wtedy w ogóle posiadać benzyny nonsensem stawała się teza Grossa, że to Polacy spalili benzyną Żydów, zapędzonych do stodoły. Od początku podejrzenia budziło odrzucanie przez Grossa polskich świadectw i niektórych dawniejszych świadectw żydowskich, które jednoznacznie wskazywały, że sprawcami mordu byli Niemcy. Podejrzenia wzbudzały przytaczane przez Grossa świadectwa jego trzech głównych świadków o dość szemranych rodowodach. Główny jego świadek Szmul Wassersztejn w momencie mordu w ogóle nie przebywał w Jedwabnem, lecz ukrywał się kilka kilometrów odległości od miasta. Inny świadek nigdy nie mieszkał w Jedwabnem. Trzeci świadek, jak się okazało, również nie był w 1941 roku w Jedwabnem, bo w 1940 r. został przez Sowietów schwytany na kradzieży patefonu i wywiezionym na Syberię. Szybko udowodniono również dziesiątki innych nieścisłości Grossa. Szczególnie znamienna była dość szczególna „metoda badawcza” J. T. Grossa, który mając do czynienia z dwoma sprzecznymi wersjami (nawet,. gdy obie były autorstwa Żydów) bez wahania bezbłędnie wybierał wersję najbardziej niekorzystną dla Polaków. Starannie przemilczał przy ty fakt, że istnieje również całkowicie odmienna wersja tego samego wydarzenia. Oto jakże wymowny przykład. Na s. 12 polskiego wydania „Sasiadów” Gross bez jakiejkolwiek informacji o istnieniu innej wersji tego samego zdarzenia przytoczył historię w następujący sposób opisaną przez Szmula Wasersztajna, skądinąd znanego z jakże wielu nieścisłości i jawnych zmyśleń: „Tego samego dnia zaobserwowałem straszliwy obraz: Lubrzańska Chaja, 28 lat i Binsztajna Basia, 26 lat, obie z niemowlętami na rękach, widząc, co się dzieje poszły nad sadzawkę, woląc raczej utopić się wraz z dziećmi, aniżeli wpaść w ręce bandytów. Wrzuciły one dzieci do wody i własnymi rękami utopiły, później skoczyła Binsztajn Baśka, która poszła na same dno, podczas gdy Lubrzańska Chaja męczyła się przez kilka godzin. Zebrani chuligani zrobili z tego widowisko, radzili jej, żeby się położyła twarzą do wody, a wtedy szybciej się utopi. Ta widząc, że dzieci już utonęły rzuciła się energiczniej do wody i tam znalazła śmierć? Ta sama sprawa została opisana w całkowicie odmienny sposób przez autentycznego świadka wydarzeń w Jedwabnem – Rywkę Fogel: „Siostry, żona Abrahama Kubańskiego i żona Saula Binhsteina, których mężowie wyjechali z Rosjanami, po przeżyciu straszliwej kary z rąk Niemców, zdecydowały się położyć kres swoim życiom i życiom swoich dzieci. Wymieniły dzieci między sobą i razem wskoczyły do głębokiej wody. Stojący obok goje wyciągnęli je, lecz im udało się wskoczyć znowu i utonęły”. Jak widzimy – w pierwszej, jedynej podanej przez Grossa wersji (opisanej przez S. Wasersztajna) Polacy jakoby jeszcze okrutnie naigrawali się z kobiet pragnących popełnić samobójstwo W drugiej wersji, ,całkowicie przemilczanej przez Grossa (R,.Fogel) Polacy próbowali uchronić obie Żydówki przed śmiercią, wyratowali je z wody, na próżno jednak, ze względu na ich kolejne działania samobójcze. Nie dowiadujemy się, dlaczego Gross uznał akurat pierwszą wersję śmierci obu Żydówek za jedynie wiarygodną, ani dlaczego całkowicie przemilczał istnienie odmiennej wersji. Tym bardziej, że w dalszej części „Sąsiadów” (s. 66 ) sam Gross powołuje się na inna część relacji tejże Rywki Fogel, której opowieść przemilczał w przypadku śmierci obu Żydówek. Prof. T. Strzembosz: „Profesor Gross jest od dawna skompromitowany” Wielokrotnie bardzo ostro krytykował kłamstwa Grossa jeden z najwybitniejszych historyków polskich ostatnich dziesięcioleci prof. Tomasz Strzembosz Bardzo wymowne pod tym względem były jego stwierdzenia w dniu 4 kwietnia 2001 r. w wywiadzie dla RMF 24: – „Tomasz Strzembosz : Według mnie profesor Gross jest od dawna skompromitowany. Nie tylko jako historyk, ale też jako badacz. – RMF: Dlaczego? – Tomasz Strzembosz : Dlatego, że napisał książkę, w której nie zachował podstaw warsztatu naukowego i to mnie zupełnie wystarcza. Podam dwa przykłady: w rozdziale „Rabunek”, Gross podaje cztery relacje żydowskie, z tych dwie Eliasza Grondoskiego i Boruszczaka są relacjami skompromitowanymi na śledztwie. Eliasz Grondoski w tym czasie był w Związku Sowieckim, a Boruszczak nigdy nie był mieszkańcem Jedwabnego i on spokojnie to przytacza. Jemu to nie przeszkadza, chociaż w tych aktach jest to wyraźnie powiedziane. I ten Boruszczak i Grondoski wysuwali całe listy zbrodniarzy, tylko że ich tam nie było”. Na koniec tego wywiadu prof. Strzembosz zaakcentował: „ My przepraszamy Żydów, przepraszał Wałęsa, pojechał Bartoszewski i przepraszał profesor Kieres. Natomiast Żydzi nas nie przeprosili, a oni mają też winy wobec Polaków. Czy nie jest to dziwna sytuacja?”. Z kolei w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” z 3 sierpnia 2001 r. pt. „Nieuświadomiony antysemityzm”, prof. Strzembosz zapytywał: „Dlaczego to 60. okrągła rocznica spalenia w synagodze białostockiej 27 czerwca przez Niemców ok. 800 Żydów polskich, tak bliska czasowo 10 lipca, nie spotkała się z analogicznym uszanowaniem? Dlaczego tu także nie odmówiono modłów, nie położono kamyków? Czyżby Żydzi z Białegostoku byli mniej ważni lub mniej umęczeni? Nie pojmuję!!! Czy dlatego, że tutaj oprawcami byli niewątpliwie funkcjonariusze III Rzeszy? Przeciw kłamstwom Grossa Warto też przypomnieć bardzo stanowcze wystąpienie przeciw kłamstwom J. T. Grossa ze strony najwybitniejszego amerykańskiego badacza historii Polski – Richarda C. Lukasa, autora kilku bardzo ważnych książek na temat dziejów Polski, m. in. znakomitego „Zapomnianego holocaustu”. Lukas opublikował w maju 2001 roku bardzo ostrą krytykę antypolskich oszczerstw Grossa na łamach „The Polish American Journal”, stanowczo potępiając Grossa jako żydowskiego propagandystę, służącego swą książką pomocą w wymuszaniu ogromnych spłat przez Polaków na rzecz roszczeń materialnych Żydów. W swym artykule Lukas szczególnie ostro potępił Grossa za wybielanie zbrodniczej żydowskiej kolaboracji na Kresach Wschodnich w latach 1939-1941, pisząc wręcz o „żydowskiej zdradzie we wschodniej Polsce”. Szczególnie istotne pod każdym względem było wystąpienie prof. Normana Finkelsteina z obszernym artykułem potępiającym antypolską wymowę książki J. T. Grossa na łamach „Rzeczpospolitej” z 20 czerwca pt. „Goldhagen dla początkujących”. Finkelstein ogromnie krytycznie ocenił „Sąsiadów” Grossa, zarzucając im, że „pełne są rażących (…) sprzeczności” i „sformułowań absurdalnych”. Finkelstein zarzucił Grossowi, że jego książka wyraźnie służy „Przedsiębiorstwu Holocaust”, to jest osobom i instytucjom, które wykorzystują dla celów politycznych i finansowych ludobójstwo dokonane na Żydach w czasie drugiej wojny światowej. Według Finkelsteina, „Sąsiedzi” Grossa „stali się kolejną bronią „Przedsiębiorstwa Holocaust” w wymuszaniu od Polski pieniędzy”. Jak pisał Finkelstein: „Przedsiębiorstwo Holocaust rości sobie pretensje do setek tysięcy parceli na polskiej ziemi, wartych dziesiątki miliardów dolarów. (…) Jest to próba wymuszenia skryta pod płaszczykiem żydowskiego cierpienia”. Komentując naciski Przedsiębiorstwa Holocaust na Polskę, prof. Finkelstein pisze, że wspiera ono „taktykę silnej pięści, by zmusić Polskę do uległości”. Według prof. Finkelsteina: „Tak naprawdę to mamy do czynienia z – mówiąc krótko – chuligaństwem Przedsiębiorstwa Holocaust”. Rola Leona Kieresa Niestety szkodliwą rolę w tuszowaniu prawdy o decydującej roli Niemców w Jedwabnem i w zrzucaniu winy za zbrodnię na Polaków odegrał pierwszy szef IPN-u Leon Kieres. Nie był oni historykiem, ani nawet prawnikiem wyspecjalizowanym w tropieniu przestępstw Był specjalistą od prawa gospodarczego, „wsławionym” głównie dość niefortunną służalczą „socjalistyczną” książką „Zalecenia RWPG w sprawach koordynacji planów gospodarczych i ich realizacji w PRL” (Warszawa 1978). Przez dziesięciolecia była to jedyna samodzielna książka L. Kieresa, którą dawało się znaleźć w zbiorach Biblioteki Narodowej. Nota bene w Wikipedii – wbrew zwyczajom – w biogramie Kieresa nie ma w ogóle rubryki: książki. W rozlicznych wypowiedziach jeszcze przez zakończeniem śledztwa Kieres, łamiąc wszelkie zasady, już przesądzał o winie Polaków. W publikowanym w „Rzeczpospolitej” z 3 lipca 2001 artykule „Poszukiwanie narodowej pamięci” Andrzej Grajewski (zastępca redaktora naczelnego „Gościa niedzielnego”) pisał m. in.. że: „Na prośbę MSZ profesor Kieres udał się do Stanów Zjednoczonych, gdzie prowadził rozmowy z różnymi środowiskami żydowskimi, m. in. w Holocaust Museum w Nowym Jorku. Wówczas przeprosił za udział Polaków w zbrodni w Jedwabnem. Powtarzał to przy okazji innych wystąpień. Podkreślał, że przeprosiny wyraża indywidualnie, jako Leon Kieres. Czy jednak od objęcia funkcji prezesa IPN profesor Kieres ma prawo składania deklaracji wyłącznie we własnym imieniu? W moim przekonaniu profesor Kieres w tych działaniach mieszał rolę moralnego autorytetu (…) z obowiązkami wynikającymi z pełnienia przez niego funkcji bardzo ważnego urzędnika państwowego. Od potrzebnych w tej sprawie aktów ekspiacji są Kościół – prezydent RP i premier, a nie prezes IPN”.” Głównym pomocnikiem Kieresa w forowaniu tez popierających Grossa i jednostronnie obciążających winą Polaków za zbrodnię w Jedwabnem był Paweł Machcewicz, współautor skrajnie zakłamanego opasłego dwutomowego „dzieła” o Jedwabnem „Wokół Jedwabnego” (wydanego w 2002 r. pod red. Machcewicza i Krzysztofa Persaka). Jak bardzo stronniczy był Machcewicz w promowaniu skrajnie prożydowskich wersji najlepiej świadczy jego niezwykle arogancka i paszkwilancka recenzja z książki Marka Chodakiewicz „Po zagładzie”, opublikowana 6 stycznia 2012 r. na portalu tak skompromitowanego swymi oszczerstwami wobec Polaków stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”. Przerwanie ekshumacji (4 czerwca 2001 r.) Już pierwsze prace ekshumacyjne wystarczyły do obalenia podstawowych oszczerczych tez Grossa. Ekshumacja dowiodła, że w stodole zginęło 150-250 Żydów, a nie jak twierdził z uporem Gross. Znaleziono prawie 100 łusek, co dowodziło strzelania do Żydów, próbujących uciec ze stodoły. W tym czasie broń palną mieli tylko Niemcy, wszak Polakom groziła śmierć nie tylko za posiadanie broni, ale nawet za posiadanie radioodbiorników. Jak wiadomo Gross twierdził, że to Polacy mordowali, a Niemcy tylko fotografowali. Fotografowali z broni palnej? Pierwsze wyniki ekshumacji uderzyły tak mocno w twierdzenia Grossa, że maksymalnie przeraziło to jego bezkrytycznych klakierów. Prace ekshumacyjne przerwano 4 czerwca 2001 pod naciskiem żydowskich rabinów i premiera Jerzego Buzka, zawsze służalczego wobec środowisk żydowskich. Michael Schudrich, naczelny rabin Polski, zawyrokował: „Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak”. Decyzję o przerwaniu ekshumacji podjął ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński – „To, co działo się między 30 maja a 4 czerwca 2001 roku, było raczej parodią ekshumacji. Przeprowadzeniu rzetelnych prac sprzeciwili się bowiem rabini, argumentując, że wykopywanie zwłok jest sprzeczne z religią żydowską” – opowiadał później prof. Andrzej Kola, który miał je przeprowadzić.” List otwarty wybitnych przedstawicieli Polonii amerykańskiej do IPN-u. 10 lipca 2002 r. kilkudziesięciu wybitnych przedstawicieli Polonii amerykańskiej wystosowało do IPN-u list otwarty, krytykujący przerwanie ekshumacji, list przemilczany w przeważającej części mediów. Centralną częścią. listu było wskazanie na kluczowe braki w działaniach IPN-u w związku z Jedwabnem. Autorzy listu zarzucali iż: „Nie wystarczająco uwypuklono, że w Jedwabnem nie było ekshumacji, a jedynie częściowe badania miejsca zbrodni (…) Nie zastosowano tej samej miary do wiarogodności świadków zeznających o obecności Niemców, którą zastosowano do świadków zeznających, ze Niemców nie było.. Odrzucono (…) zeznania świadków mówiące o obecności Niemców. (…)„ Wśród sygnatariuszy owego „Listu Otwartego”, na który Polonia nie doczekała się nigdy należytej odpowiedzi, były tak znaczące postacie polonijne jak : profesor, pisarz .I. C. Pogonowski, prof. medycyny dr J. Moor- Jankowski, zasłużony działacz i autor polonijny R. Tyndorf, historyk prof. M. K. Dziewanowski, prof. historii J. Radziłowski, wdowa po S. Korbońskim, zasłużona działaczka polonijna Z. Korbońska, niezwykle zasłużona w zbieraniu danych o polskich Sprawiedliwych, którzy ratowali Żydów politolog A. Poraj-Wybranowska, radca prawny M. Szonert – Binienda, Tadeusz Witkowski, słynny z późniejszej udanej lustracji TW ks. M. Czajkowskiego, prof. prawa M. Wagner, prof. historii M. J. Chodakiewicz. W ciągu ponad 16 lat, jakie upłynęły od publikacji „Sąsiadów” Grossa udowodniono, że wiele jego stwierdzeń było ewidentnymi kłamstwami, a sam Gross nie był prawdziwym naukowcem, lecz hochsztaplerem. Niestety dla swych kłamstw Gross miał wsparcie potężnego lobby w Polsce, począwszy od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który jeszcze przed zakończeniem śledztwa w Jedwabnem już 10 lipca 2001 r. pospieszył z samowolnymi przeprosinami Żydów za mord w Jedwabnym, faktycznie występując w imieniu polskiego narodu, choć nie miał do tego żadnego upoważnienia,. Grossa wspierała i broniła cała chmara kłamliwych dziennikarzy na czele z „Gazetą Wyborczą” , „Tygodnikiem Powszechnym”,„TVN 24” (osławiona M. Olejnik) i In. Dochodziła do tego duża grupa kłamliwych historyków na czele z. prof. Andrzejem Paczkowskim, prof. Andrzejem Friszke, dr Andrzejem Żbikowskim. Jako przewodniczący Rady IPN, a wcześniej – z rekomendacji PO – członek Kolegium IPN, prof. Paczkowski udostępnił Grossowi materiały dotyczące Jedwabnego z likwidowanej wówczas Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, pośpiesznie zamykając je przed polskimi uczonymi. Grossa wspierało również wielu pseudoautorytetów w stylu Jacka Kuronia, A. Michnika, czy Marka Edelmana, kłamliwych naukowców-ignorantów z innych dziedzin, np. socjolog dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego Paweł Śpiewak oraz cala rzesza różnych niechętnych Polsce celebrytów typu Agnieszki Arnold. W 2001 r. nakręciła ona film „Sąsiedzi”, kompletnie w duchu J. T. Grossa. Na tle ocen poważnych historyków, wzywających do jak najbardziej starannego zbadania całej sprawy mordu w Jedwabnem, tym bardziej szokują wystąpienia dyletantów, mentorsko pouczające wybitnych historyków, bo oni, dyletanci, wiedzą lepiej. Pod tym względem prawdziwe rekordy absurdu pobił drukowany w „Tygodniu Powszechnym” z 11 lutego 2001 r. tekst „Sprawa krwawego błota”, pióra znanego autora fantastyki naukowej, pisarza Stanisława Lema. Podziały wśród duchowieństwa w sprawie Jedwabnego Zdawałoby się, że antypolskie i antychrześcijańskie oszczerstwa J. T. Grossa spotkają się ze zdecydowanym potępieniem całego Episkopatu. Niestety tak nie było. Przez całe dziesięciolecia Kościół katolicki w Polsce był mocno podzielony. Obok dużej grupy patriotycznych hierarchów istniała wpływowa grupa hierarchów skrajnie filosemickich, dla których najważniejsza była sprawa dialogu z Żydami, za wszelka cenę. Na czele pierwszej grupy hierarchów stali Prymas Polski Józef Glemp. i parokrotny przewodniczący Episkopatu abp. Józef Michalik. Wielokrotnie występowali oni przeciw oszczerczym uogólnieniom J. T. Grossa wobec całego narodu polskiego, wzywali do uczciwego mówienia całej prawdy o roli narodu polskiego w czasie drugiej wojny światowej. Ze zdecydowaną obroną społeczności Jedwabnego przeciw oszczerstwom Grossa występowali ks. biskup Stanisław Stefanek, ks. biskup Albin Małysiak, Kazimierz Ryczan, Edward Frankowski, naczelny redaktor katolickiego tygodnika „Niedziela” ks. infułat Ireneusz Skubiś oraz słynny naukowiec- erudyta ks. profesor Waldemar Chrostowski. Była jednak i druga ponura strona medalu. W wyraźną obronę Grossa angażowało się szereg hierarchów.. Przewodził im abp lubelski Józef Życiński.. Z kolei ówczesny arcybiskup warszawski (dziś także kardynał) Kazimierz Nycz okazał maksimum złej woli, zakazując w kościele przy ul. Dickensa odbycia mego odczytu na temat działań Grossa przeciw Polsce i Kościołowi dosłownie na kilka godzin przed prelekcją. Ataki wobec przeciwników Grossa wielokrotnie wszczynał agent SB przez 25 lat ks. Michał Czajkowski. Szczególnie negatywną rolę poprzez swą popularyzacje Grossa odgrywał „Obłudnik Powszechny”, kierowany przez ks. Adama Bonieckiego. Można by długo jeszcze wyliczać nazwiska duchownych, którzy splamili się poparciem dla Grossa i jego popularyzowaniem. By przypomnieć choćby dominikanina o. Tomasza Dostatniego (ostatnio „wsławił się” atakiem na prezydenta A. Dudę), czy osławionego księdza Wojciecha Lemańskiego, który zajadle zaatakował ,mnie w „Więzi” w obronie tez Grossa, jezuitę o. Stanisława Musiała. „Półkownik” o Jedwabnem W 2004 r. historyk i reżyser dokumentalista Artur Janicki nakręcił prawdziwie obiektywny film o Jedwabnem, który potem kilkanaście lat przeleżał się na półkach. Powodem zablokowania tego filmu był jego obiektywizm i obalanie kłamstw Grossa. Przypomnijmy, że w tym samym czasie zakłamany ,oszczerczy antypolski film Agnieszki Arnold na temat Jedwabnego był kilkanaście razy pokazywany w różnych telewizjach, począwszy od telewizji publicznej. I jest to niewiarygodny skandal. Jedną z bohaterek filmu Janickiego była nieodżałowana polska patriotka żydowskiego pochodzenia Dora Kacnelson, swego rodzaju „Jankiel w spódnicy. Sama o sobie mówiła : „Jestem Żydówką Wielkiej Polski” Przypomnijmy, co pisał o Kacnelson prof. Ryszard Bender w „Naszym Dzienniku”: z 5 lipca 2013 r. „Nikt ze środowisk żydowskich tak mocno i zdecydowanie nie demaskował kłamstw i fałszerstw Jana Tomasza Grossa dotyczących Jedwabnego, jak Dora Kacnelson. To nie konfabulator – stwierdzała – to wynajęty przez amerykańskich Żydów oszust”. W filmie Janickiego Kacnelson kolejny raz ogromnie ostro napiętnowała antypolskie oszczerstwa Grossa, mówiąc: „Jak zaczęliśmy czytać Grossa, to od razu było widać, że wszystko tam było nakłamane.” Kacnelson zarzuciła Grossowi, że propagując swoja książkę w różnych krajach świata stara się wciąż „wzniecać nienawiść do Polaków”. W filmie Janickiego jednoznacznie wskazano jak wielkim przełomem było znalezienie łusek po niemieckich nabojach przy stodole w Jedwabnem. Ten wyraźny dowód że część Żydów zginęła od postrzałów obalał twierdzenia Grossa przeczące dominującemu udziałowi Niemców w jedwabieńskiej masakrze Żydów. W tym kontekście plasował reżyser Janicki niebywałe nasilone wówczas naciski Żydów na przerwanie dalszej ekshumacji. Wystarczyło by bowiem znaleźć jedno żydowskie ciało przestrzelone niemiecką kulą, by uznać, że całą masakrę zorganizowali Niemcy, którzy strzelali do Żydów próbujących uciec ze stodoły. Na dodatek wg. Janickiego naciski żydowskie energicznie wspierał sam premier Jerzy Buzek, ostatecznie skutecznie skłaniając ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego do przedwczesnego przerwania ekshumacji. W kontekście tych nacisków żydowskich reżyser Janicki stwierdził, że nie należało im ulegać, lecz odwołać się do prawa polskiego. Przypomniał ,że w różnych krajach wielokrotnie dla celów procesowych rozkopywano mogiły żydowskie. Janicki demaskując oszukańcze manipulacje Grossa w sprawie Jedwabnego, nicował zeznania jego rzekomych świadków, którzy faktycznie nigdy nie widzieli masakry, a znali ją tylko ze słyszenia. Na dodatek dwóch głównych świadków Grossa było całkowicie niewiarygodnych. Jeden z nich w ogóle nie był w Jedwabnem, a drugi, choć wcześniej mieszkał w Jedwabnem już na rok przed masakrą był wywieziony na Sybir, bo ukradł patefon, Janicki ujawnił również skądinąd znaną z tomu „Wokół Jedwabnego” sprawę, że wśród żydowskich „świadków” byli członkowie grasującej kilka lat w Jedwabnem mafii żydowskiej, powiązanej z żydowskimi oficerami UB. Mafia ta wyłudziła dziesiątki kamienic. (O tej mafii por. szerzej Wokół Jedwabnego” op. cit., ss. 379-381, 392-413, 422-424). Dwaj z powołanych przez sąd w 1947 r. świadków: Eliasz Grondowski i Abram Boruszczak siedzieli w więzieniu za fałszywe zeznania w interesie wspomnianej mafii w sprawach Jedwabnego. W filmie bardzo krytycznie oceniono zabierającego głos w sprawie Jedwabnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego (. W filmie bardzo krytycznie oceniono „dokonania” przygotowujących dla Kieresa raport o Jedwabnem: prokuratora Radosława Ignatiewa, oraz historyków Machcewicza i i Persaka W filmie napiętnowana została również rola prezydenta A. Kwaśniewskiego, który bez żadnego uzasadnienia dowodowego błyskawicznie pospieszył z bezprawnymi przeprosinami za Jedwabne w imieniu narodu Polskiego. Janicki obalił twierdzenie Grossa, że Polacy z Jedwabnego rzekomo mordowali Żydów w celach rabunkowych, ukazując znalezione przy ciałach setki złotych monet, biżuterię, zegarki etc. Posłużyło to rządcom telewizji za pretekst do zablokowania filmu Janickiego pod pozorem „antysemityzmu” jego twórcy, który pokazał takie bogactwo Żydów. Jednym z ciekawszych dowodów pokazanych w filmie było świadectwo Hipolita Pijanowskiego z Jedwabnego. Opowiadał on o rozmowie ze swym dawnym kolegą Niemcem, który chwalił się swym udziałem w wymordowaniu Żydów. Szczególnie ważną część filmu stanowiła rozmowa z szefem ekipy archeologicznej, prowadzącej ekshumacje w Jedwabnem – prof. Andrzejem Kolą. Stwierdził on, iż znalezione tam łuski były wystrzelone po 1939 r. i były dowodem na to, że do żydowskich ofiar strzelano z broni ręcznej zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz stodoły. Znamienny był fakt, że raportu prof. Koli w ogóle nie zamieszczono w ogromnym przegadanym dwutomowym wydawnictwie IPN o Jedwabnem (1561 stron). Nazwiska prof. Koli nie ma w ogóle nawet w indeksie dwóch tomów tego „dzieła’..Reżyser Janicki mówił, że były naciski na prof. Kolę , aby w ogóle nie wystąpił w filmie. Znamienne było zachowanie Kieresa, który konsekwentnie unikał spotkania z autorem filmu. Film Janickiego spotkał się za to z bardzo wysoką oceną tak wybitnych historyków jak senator prof. Jan Żaryn czy dr Leszek Żebrowski. Dowody niemieckiej zbrodni 5 stycznia 2008 jeden z najwybitniejszych badaczy historii Polski w drugiej wojnie światowej dr Leszek Żebrowski zamieścił w „Naszym Dzienniku” ważny tekst nt. sprawy Jedwabnego „Nowe kłamstwa Grossa”. Dr Żebrowski przytoczył tam wczesne relacje żydowskie, które zostały pominięte przez Grossa i które nie były wykorzystane w śledztwie IPN-u. Były tam relacje Michaela Maika, Rywki Kaiser i Hersza Cukiermana (Harolda Zissmana). Wszystkie te relacje wskazywały na dominującą rolę Niemców w zbrodni w Jedwabnem. Rzecz znamienna, że ani jedno z przytoczonych przez dr Żebrowskiego zeznań żydowskich (M. Maika, R. Kaizer, H. Zissmana nie zostało przytoczone we wspomnianej już 1561-stronnicowej książce P. Machcewicza i K. Persaka „Wokół Jedwabnego”. Dr Żebrowski przytoczył również inne bardzo ważne potwierdzenie sprawczej i decydującej roli Niemców w mordzie jedwabieńskim – które tu należy przypomnieć”. – zeznanie (z 1949 roku) wysokiego funkcjonariusza SS w Białymstoku Waldemara Macholla (szefa referatu IV A3). Jak pisał Żebrowski znany żydowski historyk Szymon Datner (dyrektor ŻIH-u) ocenił je niezwykle wysoko ocenił zeznanie Macholli, stwierdzając: „Dzięki wyjaśnieniom Macholla można było określić rolę “grup operacyjnych” w okresie administracji wojskowej (czerwiec – lipiec 1941) jako głównych wykonawców lub inicjatorów rzezi ludności żydowskiej w miejscowościach: Białystok, Radziłów, Jedwabne, Wąsosz i in.” ( (Sz. Datner, Niemiecki okupacyjny aparat bezpieczeństwa w okręgu białostockim (1941-1944) w świetle materiałów niemieckich [opracowania Waldemara Macholla], “Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce”, XV, Warszawa 1965. Neostalinowiec Gross W 2011 r. opublikowana została jedna z najostrzejszych pozakrajowych krytyk Grossa –tekst „Neostalinowska wersja historii”, pióra jednego z czołowych naukowców polonijnych Johna Radziłowskiego, profesor historii na University of Alaska Southeast. Prof. Radziłowski pisał „Jan Tomasz Gross jest czołowym przedstawicielem historyków neostalinowskich na uczelniach północnoamerykańskich. Patriotyzm, wiarę katolicką i poświęcenie na rzecz narodu zrównują z kolaboracją z nazistami, a szczególnie z antysemityzmem. Związek Sowiecki to nie morderczy wróg, lecz „bratni wyzwoliciel”. Prof. John Radziłowski przedstawił przy tym główne cechy neostalinowskiej historiografii, której sztandarowym reprezentantem jest J. jej wrogość wobec polskości i Kościoła. czarny obraz Polski, inwektywy zamiast dyskusji. Radziłowski zwrócił również uwagi na zdeformowane metody badawcze Grossa, pisząc „Sąsiadach” Gross powołuje się na zeznania rzekomych sprawców masakry w Jedwabnem, nie ujawniając, że uzyskano je w wyniku tortur. Czyni to świadomie i bez żadnych wyrzutów sumienia, opierając się na wielu takich niepotwierdzonych i nie poddanych szczegółowej analizie źródłach”. Mówi świadek Stefan Boczkowski 13 grudnia 2013 r. nagłośniona została w Internecie relacja naocznego świadka zbrodni w Jedwabnem (12-letniego w 1941 r.) Stefana Boczkowskiego. Boczkowski opisywał zbrodniczą rolę Niemców z Einsatz Komando, począwszy od przymuszania Polaków, by wskazywali domy, gdzie mieszkali Żydzi. Boczkowski szacował liczbę Niemców na około sto osób. Według relacji Boczkowskiego Niemcy grozili Polakom, że w razie nieposłuszeństwa zostaną skierowani do sądu wojennego i natychmiast skazani na karę śmierci Niemcy zmuszali też Polaków do pilnowania Żydów.. Wbrew kłamstwom Grossa -jak relacjonował Boczkowski – liczni Polacy starali się ratować Żydów, zwłaszcza dzieci. Jak opowiadał Boczkowski Niemcy zmuszali Żydów do krzyczenia „Przez nas wojna!”, kazali śpiewać rosyjskie pieśni i nieść kawałki z rozbitego pomnika Lenina. Boczkowski słyszał wyraźne trzaski kul. Podkreślał, że przy stodole nie było nigdy żadnych działań wojennych, a więc znalezione łuski musiały być efektem niemieckiego strzelania do Żydów. Jednym z ważniejszych wydarzeń w dyskusji o Jedwabnem w ostatnich latach było ogłoszenie w TV Niezależnej Polonii wstrząsającej relacji naocznego świadka wydarzeń Hieronimy Wilczewskiej (miała 8 lat w dniu masakry). Ojciec Wilczewskiej został zastrzelony przez Niemców jeszcze na miesiąc przed rzezią w Jedwabnem.. Wilczewska żyje od lat w New Britain w stanie Connecticut w USA. Wilczewska opisywała jak gestapowiec żądał, aby się napatrzyła, co Niemcy robią z Żydami, bo jak skończą z Żydami, to zrobią to samo z Polakami. Wilczewska szczegółowo opisała widziane przez nią zapędzanie Żydów do stodoły, która później spalili. Jej przejmująca relacja stanowi centralna część filmu pary polonijnych działaczy Wacława i Elżbiety Kujbidów: „Jedwabne– Naoczni świadkowie-Spisane Świadectwa – Pominięte fakty.” Film Kujbidów jednoznacznie oskarżał Niemców o zbrodnie w Jedwabnem w oparciu o świadectwa naocznych świadków, a zarazem piętnował świadome zakłamania w śledztwie IPN-u. Jak akcentowali Kujbidowie śledztwo to oparto na świadectwach ludzi, którzy nie urodzili się w Jedwabnem. Kujbidowie bardzo ostro krytykowali utajnienie raportu prof. A. Koli z ekshumacji w Jedwabnem i domagali się natychmiastowego odtajnienia wszystkich przemilczanych dotąd raportów i zeznań. Podczas debaty dla „Wnet” Elżbieta Kujbid powiedziała: „Musimy teraz przywrócić Polsce i Polkom dobre imię. Nie zgadzamy się na kłamstwo historyczne. Polacy muszą być silnym, dumnym narodem. (…) Bronimy Polski, bronimy dobrego imienia Polaków i bardzo Was Państwo prosimy: róbcie to samo!”. W ciągu ostatnich kilku latach przybyło paru nowych autorów wypowiadających się w sprawie Jedwabnego. Najciekawsze spośród nich wydają się wystąpienia dr Ewa Kurek, która w przeszłości napisała wiele cennych prac z tematyki polsko-żydowskiej. Jednym z ważniejszych najnowszych głosów w debacie o Jedwabnem była audycja O. Jacka Cydzika „Żydowskie kłamstwa i zmowa milczenia zdrajców Polski” w Telewizji Trwam 26 stycznia 2016 r. W audycji odtworzono wypowiedzi nieodżałowanego wielkiego Polaka z Polonii dr Jana Moora Jankowskiego z 29 lipca 2004 r. Dr Moor – Jankowski był przez 30 lat doktorem medycyny sadowej Wspominał w audycji, że pracował niegdyś jako lekarz w Izraelu i był odznaczony tam orderem Trumpeldor przez premier Goldę Meir. Pracował również w żydowskich szpitalach w Nowym Jorku. Nawiązując do tych swoich doświadczeń wspomniał, że wszędzie tam dokonywano ekshumacji żydowskich zmarłych, gdy było to potrzebne z prawnego punktu widzenia,. Uznawano bowiem, że jeśli ma się do czynienia ze sprawą kryminalną, to najważniejszą rzeczą jest właśnie ekshumacja. W tej sytuacji ostro Moor- Jankowski skrytykował przerwanie ekshumacji przez kieresowski IPN, mówiąc: „Nie postępowano według przepisów nowoczesnej nauki i zatuszowano, pogrzebano sprawę”. Dr Moor – Jankowski mówił, że na próżno próbował w tej sprawie telefonować do Kieresa i Kuleszy. Jaśnie – panowie dygnitarze (to mój komentarz) w ogóle nie odpowiadali na telefony słynnego lekarza polonijnego o międzynarodowej sławie.. Zdaniem dr Moor-Jankowskiego „można mówić o niekompetencji, a nawet spisku” ze strony ówczesnego kierownictwa IPN-u. Moor-Jankowski wielokrotnie na próżno domagał się natychmiastowego wznowienia ekshumacji. W rozmowie ze mną mówił, że „nie ma połowicznej ekshumacji, tak jak nie ma połowicznej ciąży”. W trakcie audycji w Telewizji Trwam cytowano również wypowiedzi innego wielkiego autorytetu polonijnego prof. Ivo. C. Pogonowskiego, który bardzo ostro krytykował kłamstwa Grossa. Jednym z najciekawszych wątków audycji było przytoczenie licznych zeznań świadków nie uwzględnionych przez IPN, którzy mówili o mordzie w Jedwabnem jako wyłącznym „dziele” Niemców. Wśród tych świadków był również Żyd G. E., który stwierdził : „Matka moja Bluma Grondowska została spalona przez Niemców”. Wznowić ekshumację w Jedwabnem Cytowane wyżej liczne nowe relacje o Jedwabnem jakie zostały upublicznione w ciągu 13 lat, od czasu umorzenia śledztwa w tej sprawie przez IPN 30 czerwca 2003 r. prowadzą do następującego wniosku. Nowe ważne relacje powinny skłonić do jak najszybszego wznowienia śledztwa i zarazem do dokończenia tak pochopnie przerwanej ekshumacji. Myślę, że bardzo przydałby się apel polskich środowisk patriotycznych do władz polskich o jak najszybsze wznowienie tak niegodne przedwcześnie zamkniętego przez ekipę L. Kieresa śledztwa w sprawie Jedwabnego. A także o jak najszybsze doprowadzenia do wznowienia ekshumacji w Jedwabnem. Apeluję też do burmistrza i władz gminy Jedwabne o jak najmocniejsze poparcie ewentualnego apelu w powyższej sprawie. Wznowienie ekshumacji w Jedwabnem i ostateczne rozbicie fałszów zatrutej narracji Grossa jawi się jako jedno z centralnych zadań polskiej polityki historycznej. Jest to niezbędne zarówno generalnie dla oczyszczenia obrazu Polski z fałszów jak i dla mieszkańców regionu Jedwabnego, których tak długo obrzucano generalizującymi obrzydliwymi pomówieniami. Zapłacili tak wysoka cenę za swój heroiczny opór wobec sowieckiej okupacji w latach 1939-1941 i w czasach utrwalania tzw. władzy ludowej w pierwszych latach powojennych.

cała prawda o zdradzie